Dzisiejsze przedpołudnie zaliczyć
można do przedpołudni „zaopatrzeniowych”, czyli takich, kiedy trzeba się
zaopatrzyć w niezbędne dla projektu materiały. O poranku wykonałam kilka
telefonów do sklepów papierniczych z pytaniem o papier transferowy do
naprasowanek (wiedziałam, że coś takiego istnieje, nie wiedziałam natomiast że
nazywa się właśnie tak). Przy telefonie do czwartego sklepu z kolei okazało
się, że JEST! Zatem „czem prędzej się wybierajcie”. Na Ursynów, do niewielkiego
sklepu papierniczego, do którego dojazd autobusem trwa pół godziny, hura!
Pojechałam zatem. Zakupiłam papier i otrzymałam fakturę. Jakże jednak niemądrym
z mojej strony byłoby od razu żegnać się i wychodzić! Spojrzałam Pani
właścicielce sklepu głęboko w oczy i, ważąc każde słowo, spokojnie wyjaśniłam,
że ten oto aparat, z którym przyszłam oraz znajdujące się w mojej torbie kilka
metrów pomarańczowej liny, mają bardzo konkretne zastosowanie. I zapytałam, czy
może ona nie zechciałaby również... zaskoczyć (kurczę, bez sensu przecież
byłoby telepać się przez pół miasta jedynie po 8 arkuszy papieru. Musiałam mieć
chociaż jedną „zaskoczkę” za tę fatygę).
„Bardzo boli mnie ostatnio
kręgosłup i dawno nie skakałam” - odrzekła Pani. „Ale mogę spróbować” - dodała
zaraz :)
Można powiedzieć, że była to tzw.
„misja z korzyściami dodatkowymi” :)
Kolejny punkt programu – wizyta w
ulubionym sklepie z linami i sznurami, przy ul. Śniadeckich.
- A pani ma tutaj gdzieś blisko samochód, żeby
się z tym zabrać?
- Nie mam samochodu, ale
mam niedaleko na piechotę. - Odpowiedź faktyczna (którą miałam tylko w głowie,
coby pan nie uznał mnie za opętaną: „Nie mam samochodu, będę te 90 metrów liny
taszczyć ze sobą pod pachą aż na Starówkę”. Cóż, nie ma lekko ;)
Po drodze jeszcze chwila w
pasmanterii i w kwaterze głównej, a także dogadywanie szczegółów co do
znaczków. Po południu zaś już tylko praca typowo twórcza i w podskokach. Studio rzeczyobrazkowe.pl przygotowało bardzo fajny projekt logo. Co na to Marta i
Karolina? Co one na to wszystko? :)
Jutro maraton spotkaniowy. Idę
m.in. do CSW Zamek Ujazdowski na spotkanie z Januszem Byszewskim z Laboratorium
Edukacji Twórczej. Często mamy w swojej branży jakiegoś guru. Jeśli chodzi o
edukację kulturalną, moim guru w tym zakresie jest właśnie Janusz Byszewski.
Jest radość!
P.S. Czy można prosić o
prolongatę rezydencji? Jakieś pół roku by mnie urządzało. Bo te dwa tygodnie to
jakaś kpina. Człowiek wkręci się porządnie, wsiąknie i spodoba mu się, a tu
proszę - dwa tygodnie minęły i do
widzenia. To niehumanitarne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz