wtorek, 18 września 2012

Dzień jedenasty, poniedziałek.



Dzisiejsze przedpołudnie zaliczyć można do przedpołudni „zaopatrzeniowych”, czyli takich, kiedy trzeba się zaopatrzyć w niezbędne dla projektu materiały. O poranku wykonałam kilka telefonów do sklepów papierniczych z pytaniem o papier transferowy do naprasowanek (wiedziałam, że coś takiego istnieje, nie wiedziałam natomiast że nazywa się właśnie tak). Przy telefonie do czwartego sklepu z kolei okazało się, że JEST! Zatem „czem prędzej się wybierajcie”. Na Ursynów, do niewielkiego sklepu papierniczego, do którego dojazd autobusem trwa pół godziny, hura! Pojechałam zatem. Zakupiłam papier i otrzymałam fakturę. Jakże jednak niemądrym z mojej strony byłoby od razu żegnać się i wychodzić! Spojrzałam Pani właścicielce sklepu głęboko w oczy i, ważąc każde słowo, spokojnie wyjaśniłam, że ten oto aparat, z którym przyszłam oraz znajdujące się w mojej torbie kilka metrów pomarańczowej liny, mają bardzo konkretne zastosowanie. I zapytałam, czy może ona nie zechciałaby również... zaskoczyć (kurczę, bez sensu przecież byłoby telepać się przez pół miasta jedynie po 8 arkuszy papieru. Musiałam mieć chociaż jedną „zaskoczkę” za tę fatygę).
„Bardzo boli mnie ostatnio kręgosłup i dawno nie skakałam” - odrzekła Pani. „Ale mogę spróbować” - dodała zaraz :)
Można powiedzieć, że była to tzw. „misja z korzyściami dodatkowymi” :)

Kolejny punkt programu – wizyta w ulubionym sklepie z linami i sznurami, przy ul. Śniadeckich.
-        A pani ma tutaj gdzieś blisko samochód, żeby się z tym zabrać?
-       Nie mam samochodu, ale mam niedaleko na piechotę. - Odpowiedź faktyczna (którą miałam tylko w głowie, coby pan nie uznał mnie za opętaną: „Nie mam samochodu, będę te 90 metrów liny taszczyć ze sobą pod pachą aż na Starówkę”. Cóż, nie ma lekko ;)

Po drodze jeszcze chwila w pasmanterii i w kwaterze głównej, a także dogadywanie szczegółów co do znaczków. Po południu zaś już tylko praca typowo twórcza i w podskokach. Studio rzeczyobrazkowe.pl przygotowało bardzo fajny projekt logo. Co na to Marta i Karolina? Co one na to wszystko? :)

Jutro maraton spotkaniowy. Idę m.in. do CSW Zamek Ujazdowski na spotkanie z Januszem Byszewskim z Laboratorium Edukacji Twórczej. Często mamy w swojej branży jakiegoś guru. Jeśli chodzi o edukację kulturalną, moim guru w tym zakresie jest właśnie Janusz Byszewski. Jest radość!

P.S. Czy można prosić o prolongatę rezydencji? Jakieś pół roku by mnie urządzało. Bo te dwa tygodnie to jakaś kpina. Człowiek wkręci się porządnie, wsiąknie i spodoba mu się, a tu proszę -  dwa tygodnie minęły i do widzenia. To niehumanitarne ;) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz