czwartek, 30 czerwca 2011

środa, a raczej czwartek, bo nie wyrobiłam się dziś przed północą

Jutro/dziś (w każdym bądź razie w czwartek) podsumowanie mojego pomysłu na Mokotowską (przypominam – godz. 18.00). W zasadzie sama jestem w lekkim szoku, że jednak w przeciągu tych dwóch tygodni jakoś udało się to zrealizować (przy tak napiętym programie! – skumulowanych spotkaniach i wydarzeniach), no i efekty tego są niezłe – bynajmniej podobają się paru osobom (a to już plus) i okazały się być niezwykle inspirujące.



Cudownie jest gdy to, co się zrobiło, nagle okazuje się przydatne dla innych, a co więcej – będzie miało swój ciąg dalszy. Nieplanowo – chyba (a raczej na pewno) projekt będzie żył dalej;) Widziałam dziś jak żył już w innych i moja obecność nie była konieczna. Spokojnie mogę go oddać dalej – to już zupełnie nowy rozdział,który napisze ktoś inny ;) Karolina Pluta na pewno będzie wiedziała coś więcej na ten temat. Zaczątek już jutro/dziś.


Jest jeszcze Agnieszka Gójska (fotograf), której w tej akcji nie widać, a jest też kluczową postacią i pomoc jej jest nieoceniona. W zasadzie to razem przechodziłyśmy Mokotowską raz w jedną, raz w drugą stronę. Przez tych parę dni być może to właśnie my wpisałyśmy się jako jeden ze stałych elementów tej ulicy – zapewne bardzo
dynamiczny.

wtorek, 28 czerwca 2011

Spacer/performance/wernisaż - przyjdź i zobacz!

Historii z Mokotowskiej mamy coraz więcej, pora się nimi podzielić - zapraszamy na akcję kończącą pobyt Kariny!

Tradycyjnie już przed północą

Dziś – relacja będzie skrótowa - bo chyba nockę przesiedzę przed laptopem, by mieć na jutro gotowe (czyli przepisane) wszystkie dotychczasowe rozmowy, które przeprowadziłam. Czasu coraz mniej do zakończenia i podsumowania mojego działania (to już w ten czwartek! godz. 18.00 w "ę"), a pracy – paradoksalnie – coraz to więcej i więcej. Dzień zdecydowanie za krótki i śmiga niemiłosiernie, ciągle się nie wyrabiam. A historia pani Małgosi w połowie jeszcze nieprzepisana. Muszę się przyznać, że pod względem moich możliwości fizycznych – dosłownie moich sił przerobowych - to na pewno nie przemyślałam tego działania.


No i jeszcze dzisiejsze kolejne rozmowy – historie przeróżne i ludzie przeróżni.
I niespodzianki miłe – w życiu bym nie pomyślała, że mój scenariusz (opis projektu), który przedstawiałam "ę" przed przystąpieniem do realizacji swojego działania. W opisie ujęłam, m.in. (pozwolę sobie siebie zacytować) „...będę musiała iść na drugi koniec ulicy, by sfotografować miejsce, gdzie ktoś w nerwach zgasił papierosa lub miejsce gdzie ktoś zapłacił mandat za złe parkowanie” – papierosa może nie było, ale mandat był! (to z historii pana Jacka). Nie spodziewałam się, że coś co podałam jako wymyślony (na potrzeby opisu akcji) przykład, rzeczywiście przyjdzie mi spisać. Dziwne uczucie.


A jeszcze dziwniejszy był telefon i moje totalne zaskoczenie, gdy Rafał (z którym rozmawiałam
w sobotę podczas pierwszego dnia mojej akcji) zadzwonił na stacjonarny telefon "ę" i poprosił o rozmowę z panią Kariną. Akurat byłam w biurze i przepisywałam dzisiejsze rozmowy: „Pani Karino, Rafał z tej strony, dzwonię, bo ja mam jeszcze jedną historię, u nas na klatce konserwatorzy odkryli trzy warstwy farby i pod spodem jest obraz Matki Boskiej namalowany przez mieszkańców… Przeczytała pani tę książkę „Heroina” – jest niewielka – 80 stron – to akurat na jeden wieczór, no i jeszcze ta kamienica Pod Aniołem, bo tam był chłopiec przetrzymywany w piwnicy…”.
Nie wiem, co powiedzieć ;))) Może powinnam tę akcję kontynuować, nawet po jej podsumowaniu, przecież zawsze mogę zbierać dalej zdarzenia z Mokotowskiej przez e-maila…


To był kolejny dzień pełen niespodzianek (wiem powtarzam się, bo każdy dzień tutaj taki właśnie jest).
Po 18-stej interesujący spacer po Saskiej Kępie z Kasią Kazimierowską.
Nie mogłam też tego odpuścić, by nie usiąść Osieckiej na kolanach – taka okazja przecież ;)

Formuła na podsumowanie mojej akcji „Przydarzyło mi się na Mokotowskiej” już też jest opracowana z czego ogromnie się cieszę, bo będzie to niespodzianka – nie tylko dla tych, którzy przyjdą zobaczyć efekt mojego działania, ale także dla mnie samej! Ogromnie jestem ciekawa – jak to wyjdzie. Będzie naprawdę aktywnie!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

przed północą - ciąg dalszy

Dziś kolejna weryfikacja mojego wyobrażenia co do samej realizacji pomysłu, która według mojego założenia (jakże błędnego!) powinna przebiegać lekko, łatwo i przyjemnie. I owszem jest przyjemnie, fajnie, jest również i satysfakcja, nawet pewne zadowolenie (z wykonanej pracy), ale poza tym, to ciężka „robota”, która nie idzie tak lekko i tak łatwo.


Okazuje się, że „projektowanie sytuacji twórczych” – absolutnie nie należy do zajęć „lajtowych”. Dziś przeprowadziłam cztery kolejne rozmowy z ludźmi, pytając ich o to, co im się przydarzyło na Mokotowskiej. Usilnie starałam się jak najdokładniej spisać wszystko to, o czym mi mówili, nie chciałam niczego pominąć, ale i tak zdaję sobie sprawę z mojej ułomności, że zapewne coś mi umknęło (nad czym już teraz ubolewam!), a z tego, co udało mi się na szybko zapamiętać i zanotować, mam cokolwiek „stworzyć” – swoją historię Mokotowskiej w oparciu o zdarzenia/wydarzenia/opowieści zasłyszane od tych, których zaczepiam.



Nadal nie wiem, co z tego wyniknie. Faktem jest, że dziś byłam bardzo zmęczona. No tak, nie ma lekko. Przecież sama sobie to działanie wymyśliłam ;)

niedziela, 26 czerwca 2011

Pisane przed północą

W sobotę (25 czerwca) ruszyłam ze swoją akcją. Zaczęłam realizować swój pomysł animacyjno-społeczny, co może wydać się dziwne, absolutnie nie ten, który przedstawiłam w swoim formularzu starając się o udział w tym programie. Na początku miała być akcja pod nazwą „Uliczna wymiana”, a teraz jest „coś” co określiłam w ten sposób – „Przydarzyło mi się na Mokotowskiej…”.



Jak się okazało, już podczas pierwszego spotkania w ę, tamten mój pomysł (z formularza) był tylko punktem wyjścia i do niczego mnie nie zobowiązywał. Najważniejszy bowiem okazał się sam proces kształtowania i rodzenia się zamysłu animacyjnego i jego sposobu realizacji tu na miejscu – w oparciu o to, co się zastało, z czym trzeba się zmierzyć… Mniej istotny okazuje się być końcowy efekt działania, czy jego efekty rzeczowe, a już najmniej istotna byłaby (gdybym się uparła) realizacja – punkt po punkcie tego, co wymyśliłam wypełniając formularz, nie znając wówczas samej Mokotowskiej, nie mając też w zasadzie pojęcia o idei/misji przyświecającej wszelkim przedsięwzięciom realizowanym przez ę.

Tak więc – sam mój pomysł – zanim ruszył – bardzo ewaluował (ku mojemu początkowemu zdziwieniu, bo przecież miałam już wymyślone, co mogłabym zrobić!?) i przypuszczam, że jeszcze nieraz będzie ewaluował (choć niecały tydzień został mi do jego realizacji) i z ogromną ciekawością sama oczekuję wernisażu, podsumowującego moje działania, bo jeszcze nie wiem do końca co, w jaki sposób i może z czym, by było…? No tak, właśnie…, jak?

Dwa tygodnie na zmierzenie się z daną przestrzenią – pojmowaną bardzo szeroko – publiczną, społeczną, mentalną, historyczną… i wymyślenie czegoś w jej kontekście i dla tych, którzy się w niej poruszają, i jeszcze sama realizacja tego i podsumowanie, to naprawdę niewiele czasu. Wyzwanie – wbrew pozorom – ogromne!

Dodam jeszcze, że sam mój projekt (jego realizacja – a w zasadzie dopiero etap przygotowawczy – prace koncepcyjne) – bynajmniej w tym pierwszym tygodniu pobytu w Warszawie (z ę) – funkcjonuje jakby na drugim torze, trochę pobocznym, bowiem większość dnia spędzałam/spędzam na różnego rodzaju spotkaniach warsztatowych, konferencjach, spotkaniach autorskich, wizytach w instytucjach i stowarzyszeniach kulturalnych środowiska warszawskiego i tego typu wydarzeniach.

Zresztą, gdy się człowiek tak kulturalnie „nakręci”, to nawet tę odrobinę czasu wolnego, który mu zostaje – sam wykorzystuje w sposób podobny, czyli dalej kulturalnie – kino Kultura („Kieł” film grecki z 2009 – polecam!), wystawa „Choreografia ciał” w Zachęcie (w tym świetne video Anny Molskiej, Anety Grzeszykowskiej, czy Wojtka Bąkowskiego – warto zobaczyć), niedzielne popołudnie na Krakowskim Przedmieściu – Warsaw Fashion Street 2011, w tym New Look Design 2011 – pokazy kolekcji konkursowych, tematem przewodnim były Kolekcje Świata, kibicowałam Annie Syczewskiej-Grabowskiej (oczywiście polecam!). Nie wiem dlaczego nie wygrała ;(.

Jutro, a raczej dziś – już poniedziałek, zostanie raptem niecały tydzień do zakończenia programu, już zaczynam się martwić: jak odnajdę się po powrocie, kiedy dni znów staną się wolniejsze, dużo wolniejsze… Będzie ciężko.

wtorek, 21 czerwca 2011

Od czwartku jestem w Warszawie!

fot. Agnieszka Gójska

Spodziewałam się, że zapewne będzie fajnie, inspirująco i aktywnie, ale nie przypuszczałam,
że może być aż tak bardzo pozytywnie, wręcz niezwykle energetycznie. Dni wypełnione od rana do wieczora spotkaniami, warsztatami, konferencjami. Każdy dzień to poznanie kolejnej wyjątkowej postaci z warszawskiego środowiska kulturalno-animacyjnego. Wydarzenie goni kolejne wydarzenie, przemieszczam się z jednego miejsca w kolejne, mam już za sobą warsztatowe rozmowy z animatorami z "ę" i spotkania z inicjatorami reform, pasjonatami, działającymi w środowisku warszawskim (m.in.:Hanna Nowak-Radziejewska, Grzegorz Lewandowski), dni spędzone na konferencji RE:BLOK na Targówku, spacer po praskich pracowniach artystycznych, dzień pełen twórczych akcji Laboratorium Edukacji Twórczej Centrum Sztuki Współczesnej w ramach projektu "Muzeum bez ścian", śniadanie na Chłodnej 25, koncert w ramach Warsaw Summer Jazz Days w Muzeum Powstania Warszawskiego. A to dopiero początek, niezwykle aktywny i pasjonujący.

piątek, 3 czerwca 2011

Animator in residence szuka wolontariusza/wolontariuszki!

Chcesz poznać Karinę Dzieweczyńską, która na dwa tygodnie (od 16 czerwca do 1 lipca) przeprowadzi się ze Świecia do Warszawy, żeby czerpać inspirację od warszawskich animatorów kultury i zrealizować autorski projekt społeczny wokół ulicy Mokotowskiej? Chcesz współpracować z Kariną, włączyć się w jej działania i pomóc w ich realizacji, a przy okazji dowiedzieć się na czym polega praca animatora kultury?

Zgłoś się. Napisz do nas na adres: karolina.pluta@e.org.pl

Imię:
Nazwisko:
Wiek:
Nr telefonu:
Adres e-mail:

1. Napisz nam coś o sobie (kim jesteś?, jakie są twoje zainteresowania?, jak lubisz spędzać wolny czas? Max ½ strony A4)
2. Czym zajmujesz się na co dzień? ( gdzie pracujesz, uczysz się, Max ½ strony A4)
3. Dlaczego chcesz być asystentem/asystentką Kariny? (Max ½ strony A4)

na zgłoszenia wolontariuszy czekamy do środy 8.06.2011.


poznaj Karinę:

fot. Marcin Saldat

Karina o sobie:

Jestem niezależną kuratorką sztuki. Przez ostatnich kilka lat miałam szczęście realizować własny program kuratorski (co robiłam z ogromną pasją!). Skupiałam się w nim na organizacji projektów ingerujących w szeroko rozumianą przestrzeń publiczną i bezpośrednio angażujących w twórcze działania mieszkańców Świecia.
Celem moich działań było i jest rozwijanie społecznej aktywności mieszkańców Świecia i tworzenie razem z nimi nowej tożsamości tego miasta.
Sztuka współczesna stała się dla mnie pretekstem i zarazem narzędziem do tzw. „przebudzania” czyli wybijania z marazmu „miałkiej” codzienności i wychodzenia poza skostniałe schematy rozumowania.

Jednym z moich ważniejszych projektów jest: „Przebudzenie” (Miasto Świecie – nowe spojrzenie), którego artefakty na dobre funkcjonują w przestrzeni miasta – murale „Świadomość na Świecie” grupy Twożywo, czy ogromne, stalowe rzeźby (np. niebieskie „Portki”, czerwone „Puzzle”, żółte „Koła zębate”…) – pozostałości po plenerze rzeźbiarskim Artura Żmijewskiego.
W MoMA w Nowym Jorku (28.10.2009r.) odbyła się światowa premiera filmu Artura Żmijewskiego „Plener rzeźbiarski. Świecie 2009”, którego jestem producentką, co świadczy, że moje działania mają zasięg nie tylko lokalny.

Uwielbiam uczyć się od artystów, których zapraszam do swoich projektów, sama też przeżywam swoiste „przebudzenie”. Gdybym miała określić swoją postawę w kilku słowach, byłyby to: determinacja, upór i konsekwencja (ta ostatnia – aż do bólu).