wtorek, 28 czerwca 2011

Tradycyjnie już przed północą

Dziś – relacja będzie skrótowa - bo chyba nockę przesiedzę przed laptopem, by mieć na jutro gotowe (czyli przepisane) wszystkie dotychczasowe rozmowy, które przeprowadziłam. Czasu coraz mniej do zakończenia i podsumowania mojego działania (to już w ten czwartek! godz. 18.00 w "ę"), a pracy – paradoksalnie – coraz to więcej i więcej. Dzień zdecydowanie za krótki i śmiga niemiłosiernie, ciągle się nie wyrabiam. A historia pani Małgosi w połowie jeszcze nieprzepisana. Muszę się przyznać, że pod względem moich możliwości fizycznych – dosłownie moich sił przerobowych - to na pewno nie przemyślałam tego działania.


No i jeszcze dzisiejsze kolejne rozmowy – historie przeróżne i ludzie przeróżni.
I niespodzianki miłe – w życiu bym nie pomyślała, że mój scenariusz (opis projektu), który przedstawiałam "ę" przed przystąpieniem do realizacji swojego działania. W opisie ujęłam, m.in. (pozwolę sobie siebie zacytować) „...będę musiała iść na drugi koniec ulicy, by sfotografować miejsce, gdzie ktoś w nerwach zgasił papierosa lub miejsce gdzie ktoś zapłacił mandat za złe parkowanie” – papierosa może nie było, ale mandat był! (to z historii pana Jacka). Nie spodziewałam się, że coś co podałam jako wymyślony (na potrzeby opisu akcji) przykład, rzeczywiście przyjdzie mi spisać. Dziwne uczucie.


A jeszcze dziwniejszy był telefon i moje totalne zaskoczenie, gdy Rafał (z którym rozmawiałam
w sobotę podczas pierwszego dnia mojej akcji) zadzwonił na stacjonarny telefon "ę" i poprosił o rozmowę z panią Kariną. Akurat byłam w biurze i przepisywałam dzisiejsze rozmowy: „Pani Karino, Rafał z tej strony, dzwonię, bo ja mam jeszcze jedną historię, u nas na klatce konserwatorzy odkryli trzy warstwy farby i pod spodem jest obraz Matki Boskiej namalowany przez mieszkańców… Przeczytała pani tę książkę „Heroina” – jest niewielka – 80 stron – to akurat na jeden wieczór, no i jeszcze ta kamienica Pod Aniołem, bo tam był chłopiec przetrzymywany w piwnicy…”.
Nie wiem, co powiedzieć ;))) Może powinnam tę akcję kontynuować, nawet po jej podsumowaniu, przecież zawsze mogę zbierać dalej zdarzenia z Mokotowskiej przez e-maila…


To był kolejny dzień pełen niespodzianek (wiem powtarzam się, bo każdy dzień tutaj taki właśnie jest).
Po 18-stej interesujący spacer po Saskiej Kępie z Kasią Kazimierowską.
Nie mogłam też tego odpuścić, by nie usiąść Osieckiej na kolanach – taka okazja przecież ;)

Formuła na podsumowanie mojej akcji „Przydarzyło mi się na Mokotowskiej” już też jest opracowana z czego ogromnie się cieszę, bo będzie to niespodzianka – nie tylko dla tych, którzy przyjdą zobaczyć efekt mojego działania, ale także dla mnie samej! Ogromnie jestem ciekawa – jak to wyjdzie. Będzie naprawdę aktywnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz