poniedziałek, 16 lipca 2012

Olimpiada w obrazkach

Pod koniec czerwca przyjechał do nas Marcin Koziński, który przez dwa tygodnie poznawał społeczno - kulturalne życie Warszawy. Przemierzał ulice stolicy na rowerze, żeby się spotkać z pracującymi tu animatorami kultury, menedżerami, kuratorami i społecznikami. W tym samym czasie realizował swoją autorską akcję pod hasłem Olimpiada gier podwórkowych. Finał działań Marcina odbył się 12.07. o godzinie 17.00, wtedy to na Pradze Północ przy ul. Brzeskiej zapłonął podwórkowy znicz olimpijski i zawodnicy w różnym wieku stanęli na mecie.
Dla tych, którzy tego dnia byli gdzie indziej mamy krótką fotorelację autorstwa Kingi Michalskiej:

                                rejestracja zawodników
                                                konkurencje czekają
                                znicz olimpijski za chwile zapłonie
 
                                                 uwaga
                                do biegu...gotowi...start
                                meta!
                                konsultacje z organizatorem
                                padają kolejne rekordy
                                są bierki XXL
                                i szermierka...
                                strefa kibica... i relaksu
                                                 ostatnie chwile zmagań
                                zapisywanie wyników

                                 chwila niepewności przy muzyce i...
                                znamy zwycięzców

                               i chyba wszyscy nimi jesteśmy
 
                                jeszcze pamiątkowe zdjęcie


                               chwila dla reporterki
                                                i widzimy się za 4 lata
                                bo na teraz to byłoby wszystko!




sobota, 14 lipca 2012

Dzień ostatni

Hej przestańcie! Co to za utyskiwania? Gdzie blog? Gdzie opis z olimpiady?! Ta historia nie może się tak po prostu skończyć?! No proszę Was … To po co Julka (Mistrz Promocji w ę) załatwia bezpośrednią relacją na żywo w Eurosporcie? Po co starania redaktorów z Przeglądu Sportowego, Gazety (bardzo fajny komentarz Rafała Steca, z tym że jak zwykle za dużo zdań wielokrotnie złożonych i odniesień do greckich mitów) i Piłki Nożnej (Ten chyba akurat zabłądził, w piłkę nie graliśmy)? Skoro Magda Chwilowo w Madrycie wspomina, że czytała w Marce, Giuseppe z Turynu w La Gazetta de la sport a Mike Tyson w Sport Illustrated, to chyba możecie się trochę sami postarać… Ale niech będzie, ostatnią notkę zawdzięczacie Karolinie i Jej niezwykłym metodom perswazji (Przecież podpisałeś umowę! Naprawdę chcesz zwracać za faktury?)
***

Było … fantastycznie ;) Mam wrażenie, że przynajmniej przez chwilę na Brzeskiej zrobiło się kolorowo, radośniej, weselej, taneczniej (nie istnieje takie słowo taneczniej? Bo Word podkreśla…).
Najpierw wybudowaliśmy stadion olimpijski. Zupełnie nie wiem skąd histeria przy okazji Euro (zdążymy/nie zdążymy), bo nam to zajęło niecałe dwie godziny! Przy pomocy 4,765 kg kolorowej kredy powstały profesjonalne tory do wyścigów w workach i kapsli, klasy (konsultowane przez 10 letnich specjalistów do samego końca: Źle narysowaliście! – Czemu? – Bo „chłopek” powinien mieć okrągłą głowę! – To popraw. – Nic nie będę k..wa poprawiał. – No to będziemy mieli przez Ciebie źle – A czemu przeze mnie? – Bo nie chcesz pomóc … - Tak, wszystko zawsze na mnie. Dajcie k..wa kredę to Wam już narysuję), stanowiska do szczura i przepaści. Wszystkie profesjonalnie oznaczone balonami z helem (Proszę Pana, mogę wziąć sztacha helu z butli?- Z butli może nie koniecznie, ale weź z napompowanego już balona), rysunkami przygotowanymi przez Anię Kotowską, improwizowanymi „muralami” Zuzy (prawdziwe arbuzy ;-)). Z europalet szybko przygotowaliśmy podium i trybuny, a z mebli świetlicy prowadzonej przez Mierz wysoko punkt zapisu uczestników połączony z atelier fotograficznym (polaroid) i stanowiskiem sędziów. Tu rządziły Basia, Karolina i Paulina, dokonując cudów na miarę Ojca Pio (bilokacja!). Przy pomocy Jarka i Nieznajomego Pana Ze Sklepu Z Narzędziami w miarę szybko doprowadziliśmy prąd, chociaż naprawdę nie wiem kto Was wszystkich prosił o tyle metrów przedłużacza ;-) W każdym razie Kajtek miał już swoje stanowisko didżejskie, analogi śmigały Mu pod palcami, a z kolumn użyczonych przez Dom Kultury Praga (wielkie dzięki dla Ani Mamińskiej i Pana Grześka) zabrzmiała muzyka. W tej samej chwili dotarł Adam, a kiedy z nie pierwszej młodości malucha wyciągnął przeszkody, tunele, wyrzutnie do gry w kapsle, wiedziałem już co okaże się prawdziwym hitem imprezy ;) Dzieciaki szybko wzięły się za przygotowywanie zawodników, a ich sympatie podzieliły się niemal równo po połowie: Ja będę Ronaldo! A ja Messi! ;-) Jeszcze tylko szybko organizujemy bierki w rozmiarze XXXL (kolorowe kije od mioteł), miejsce do rzutu mopem do celu, linę i sprawdzamy stan gotowości Pani Fotoreporter Kingi (Ale bystry jesteś! Przecież ja już dawno zdjęcia robię). Tosia dogrywa ostatnie szczegóły (Marcin, musimy mieć jeszcze małe kamienie do rzucania … O, dobrze że przypomniałaś! Ja mam dwie garście w kieszeni. - A skąd je masz? - Na stancji były, nie pytaj …), a Piotrek mówi: Słuchaj, może w zasadzie już zaczniemy? Zapalaj już ten znicz olimpijski … I wystartowaliśmy ;-)
***

Pan Marcin Chce Zapalić Znicz Olimpijski, Ale Nie Ma Czym: Ma ktoś może zapalniczkę?
Chór Głosów Dziecięcych Razem: Ja!!!
(I dwadzieścia małych rąk sięga już do kieszeni. Pożyczyłem od najdoroślejszej ;-))
***

Pani Policjantka Nie Wysiadając Z Radiowozu: A co to za zamieszanie? Co tu się dzieje?
Pani Karolina W Głowie, Ale Z Chmurą Komiksową Z Której Można Czytać: Marcin, wiedziałem że będą potrzebne jakieś zezwolenia na organizację imprezy … Dziesięć razy pytałam…
Pan Marcin Bierze Odpowiedzialność: A właśnie mamy takie zajęcia świetlicowe dla Dzieciaków…
Pani Policjantka Marszczy Nos: A Wy ze świetlicy jesteście?
Pan Marcin Próbuje Nie Mijać Się Z Prawdą: Dzisiaj tak…
Pani Policjantka Jest Raczej Przebiegła: I macie zajęcia świetlicowe na podwórku …
Pan Marcin Brnie Dalej: No tak, w kapsle gramy i takie tam … Akurat chcieliśmy wykorzystać ładną pogodę …
(I jak nie lunie deszcz w tym momencie;-) Lord, here comesthe flood
Pani Policjantka Nie Lubi Rozmawiać W Deszczu Nawet Z Radiowozu: To miłej zabawy.


***

Pani Kinga Martwi Się O Niepogodę: Przenosimy Się Na Świetlicę?
Pan Marcin Nie Po To Zna Pogodynkę: Coś Ty, zaraz przejdzie. Mój Znajomy Synoptyk to wszystko przewidział.
(I faktycznie za chwilę przechodzi)
***

Pan Piotr Czujnie: Marcin, mamy punkt medyczny?
Pan Marcin Nie Był Aż Tak Czujny: Paulina, mamy punkt medyczny?
Pani Paulina Mistrz Szybkiej Decyzji: Może na świetlicy?
Pan Marcin W Stronę Pana Piotra: Mamy na świetlicy! A co?
Pan Piotr Entuzjastycznie: Bo nareszcie mamy pierwsze rozbite kolano!!!
(Bo i co to za olimpiada podwórkowa bez rozbitego kolana …)
***

Dzieciak Z Istotną Informacją: Proszę pana, poduszka nam na dach Pawiarni wpadła.
Pan Marcin Kiedyś Czytał O Latających Dywanach: Sama czy ktoś pomógł?
Dzieciak Przymierzający Się Do Kariery Alaina Roberta: Już zdejmuję …
(Minutę i dwadzieścia sześć sekund później poduszka odzyskana)
***

Pan Bart Stary Amigos Pojawiający Się Nie Wiadomo Skąd: Cinek, ja chcę kręcić szczura!
Pan Marcin Sam Lekko Zakręcony: Co?
Pan Bart Uparty: No skakanką dookoła …
Pan Marcin Ma Własne Kryteria Angażowania Wolontariuszy: No coś Ty, nie masz nawet białej koszulki jak wszyscy …
Pan Bart Z Błyskiem W Oku: Ja nie mam? Już biegnę do samochodu!
***

Pani Z Polskiego Radia Chce Koniecznie Zrobić Reportaż: Możemy przez chwilę wyłączyć muzykę i zrobić nieco ciszej?
Pan Marcin Nie Wierzy W To Co Słyszy: ?
***

Dzieciak W Koszulce Manchesteru United Z Sezonu 94/95: Proszę Pana, ja już zaliczyłem wszystkie konkurencje!
Pan Marcin Nie Wierzy Sequel: W klapkach?
Dzieciak Nie Wierzy Że Nie Wierzę: Ale co, że w kubotach. Nie można?
***

Pani Która Myśli Że Jest Z Lepszej Dzielnicy: No patrzy pan co oni wyprawiają. Wiadomo, Brzeska ...
Pan Marcin Myśli Inaczej: Psze Pani, mi się wydaje że każde dziecko wcześniej czy później wpadnie na to, ze kije od mopa super sprawdzają się jako miecze dżedaj, a okrągłe piankowe siedziska jako frisbee…
***

Pan Marcin Zmierza Ku Końcowi: Basia, policzymy już punkty?
Pani Basia Z Komisji Sędziowskiej: Tutaj nie damy rady, patrz ile kart uczestników mamy. Zamkniemy się w świetlicy, za dziesięć minut będę …
Pan Marcin Dziesięć Minut Później: Basia, już?
Pani Basia Dziesięć Minut Później: Jeszcze nie, czekaj cierpliwie …
Pan Marcin Piętnaście Minut Później: Basia, już?
Pani Basia Piętnaście Minut Później: Jeszcze nie, czekaj cierpliwie. Musi być przecież uczciwie.
Pan Marcin Dwadzieścia Minut Później: Basia, już?
Pani Basia Dwadzieścia Minut Później: Zaraz będziesz sam liczył!
Pan Marcin Dwadzieścia Dwie Minuty Później, Błagalnie: Basia…
Pani Basia Najlepszy Sędzia Roku: Już, już. Tu na kartce wypisaliśmy Ci zwycięzców. Z podziałem na chłopaków i dziewczyny.
***

Pan Marcin Ogłasza Wyniki: Wśród chłopców pierwsze miejsce zajął Pan Janek z numerem startowym 18.
Pan Janek Z Numerem Startowym 18: Wiedziałem k ..wa.
(Ale mówił to z radością ;-))

***

Wracając teraz pociągiem do domu (oj tam, tylko dwie godziny spóźnienia) dumam, że wyszła nam całkiem fajna podwórkowa olimpiada, zorganizowana do tego we właściwym czasie i miejscu. Ale też tak naprawdę nie była ona moim celem samym w sobie. Przyjeżdżając do Warszawy chciałem sprawdzić, czy jestem w stanie w ciągu dwóch tygodni przekonać do siebie nieznanych mi ludzi, zarazić ich swoich pomysłem, sprawić by poświęcili czas i uwagę, zrezygnowali z pieniędzy (gdybyście zobaczyli budżet całej imprezy pewnie byście się uśmiechnęli), wyzwolili mnóstwo dobrej energii. Widziałem siebie w roli malutkiego (1,90 cm wzrostu, 98 kg wagi) trybiku, nakręcającego innych do pracy, ale też wspólnej zabawy i może nawet niekoniecznie w tej kolejności. Miałem kilka naprawdę niezłych momentów satysfakcji np.

Basia: Marcin, co mam teraz robić?
Marcin: Co chcesz Basia, przecież to też Twoja impreza.
Basia: Super. To idę wypisywać karty uczestników ;)    
(I uśmiech. A Basia ma uśmiech od piątki do piątki. Już wiem, bo widzieliśmy się w życiu przez dwie godziny;-))

Kinga: Cieszę się że Cię poznałam. I te Twoje: „ale luz, przecież zdążymy, wszystko się uda”…

Karolina: Powiem to po warszawsku, ale się jaram tą olimpiadą!

Kajetan: Naprawdę nie grałem jeszcze na takiej imprezie. Robimy różne spontaniczne plenery w Toruniu, ale to zupełnie co innego ;)

Marcin: Tosia, nie miałem Ci okazji nawet podziękować. Wyślę Ci może linka do najładniejszej piosenki jaką znam …
Tosia: Super!
(Tosia też ma uśmiech szeroki. To również już wiem, bo i z Nią widzieliśmy się w życiu przez dwie godziny. Więc link: http://www.youtube.com/watch?v=-cfc3rCQOuU )
***

Bardzo wszystkim jeszcze raz dziękuję. Fotorelacja jak tylko Kinga upora się ze zdjęciami.
Bloga uważam za zamkniętego.
Idę ćwiczyć forehand :-)

marCin od Pearl Jamu

piątek, 13 lipca 2012

Dzień trzynasty i pół ...

Trudno opisywać dzień trzynasty, skoro piszę to będąc po finale imprezy i ... już wiem ;) W telegraficznym zatem skrócie 36 godzinny okres ostatnich przygotowań: Marcin, masz już projekty buttonów STOP Mają Państwo tak wielu klientów, może mi Pani zostawić kapsle? STOP Dzień dobry, Radio Kolor ... STOP Kajetan, odbierzesz kolumny po drodze? Wiesz że Oni tam mają jakiś "zestaw pielgrzyma"? STOP Cześć Ęki, zrobię Wam inwentaryzację na półkach. STOP Fakturę poproszę! STOP Siedemdziesiąt osiem, siedemdziesiąt dziewięć, osiemdziesiąt. I wszystkie identyfikatory mają już sznurki STOP Dzięki Kisia, czyli o 18 odbiór palet na Brzeskiej STOP Nie, nie będzie padało. Nie, nie mam planu B STOP Czemu ta cholerna maszyna nie działa? Młotkiem ją! STOP Hej Podwórkowy Komitecie Olimpijski, pamiętajcie o białych t-shirtach STOP Przepraszam, wiem że to w ostatniej chwili, ale sytuacja awaryjna STOP Tusz się kończy STOP Taksówkę na Mokotowską poproszę, kombi ...
***

I jeszcze trzy esemesy które sprawiły mi ogrom radości: Bałagan ogarnięty. Ja też jestem po Twojej stronie (Karolina po całym dniu w pracy), Gdybyś potrzebował jakiegoś wsparcia last minute - dawaj znak! (Marta na urlopie) A przedłużacz to w końcu mamy??! (Bart na dyżurze 24-godzinnym).
Mamy ;-) Końcówka -my oddaje wszystko na czym najmocniej mi zależało.
(A dzięki staraniom ludzi nie zastąpionych, przedłużacza jest nawet o jakieś 200 metrów za dużo)
***
Jutro: Orkiestra tusz. Wielki finał! I po blogu ;-)

środa, 11 lipca 2012

Dzień dwunasty, czyli ostatnie okrążenie ....


Kiedy już sobie zaplanowałem, że dzisiaj jest właśnie ten dzień w którym śpię co najmniej do ósmej ... obudził mnie telefon: Siema! Śpisz? (nie, już nie, zgadnij dlaczego?) Słuchaj, ja już wiem dlaczego ty tam pojechałeś! (brawo, drugi tydzień ciągniemy ten temat) Wiesz, bo jak się wejdzie na tego bloga, to tam po prawej stronie ten cały program jest opisany (no co Ty? naprawdę?) I zobacz, Animator in residence, w skrócie to Air, co nie? (już wpadłem na to wcześniej, czasami zresztą "ęki" tak za mną wołają: "Air przyszedł ... Air wziął aparat...") Patrz, jak Michael "Air" Jordan! Okej, przy tak przeprowadzonym wywodzie logicznym jestem w stanie wiele wybaczyć ...
Zacząłem przeprowadzać drugą szarżę na sen, gdy odezwało się sumienie: Patrz, Ania na pewno siedzi po nocach i dla Ciebie rysuje, składa plakaty, zaproszenia a Ty co ...? Sprawdziłem więc szybko pocztę i faktycznie, grafiki już na mnie czekały ;-) W sumie to idealny czas i miejsce, by podziękować Ani Kotowskiej za wszystkie łobuzerskie rysunki, które będą towarzyszyć olimpiadzie. I obiecuję już całe życie pamiętać, że A6 to nie połowa A4;)
Przy próbie numer trzy odnalazła się Basia Prawdziwa Torpeda, która zanim zdążę o czymś pomyśleć przesyła esemesa: Już tam byłam, już załatwiłam, wiesz co, zajdę jeszcze w takie jedno miejsce ... Potem Adam dzwoni i Karolina i druga Ania i druga Karolina i trzecia Karolina i Bart. I jeszcze Tosia przesyła maila ... I Pan z Domu Kultury Praga w sprawie sprzętu dla didżeja.
Pewnie to ciągle ta sama historia, którą staram się opowiedzieć na różny sposób, ale najfajniejsi w tym całym programie są ludzie których po drodze spotykam. Bardzo energetyczni, pozytywni zawodnicy, zupełnie nie przystający do stereotypu warszafki. Jak Agata, która po warsztatach dla dzieciaków w Muzeum w Łazienkach siada ze mną na leżakach i z pasją opowiada o swoich pomysłach....

***
Igrzyska w czwartek. Będzie dobrze, bo w Podwórkowym Komitecie Olimpijskim zebrała się całkiem mocna ekipa ;-)






Dzień jedenasty, czyli ...

A może jeden dzień zrobimy sobie wszyscy od bloga przerwę? Bo jeśli mam być szczery, a od dzisiaj chcę być szczery zmęczony trochę jestem. Jutro opiszę o tym co wczoraj czyli dzisiaj, a dzieje się coś naprawdę mocno zakręconego. Dość powiedzieć, że próbując policzyć wszystkich, którzy pomagają w miarę swoich możliwości doszedłem właśnie do liczby trzydziestu kilku osób! Są wśród nich Starzy Przyjaciele, na których zawsze wiedziałem że mogę liczyć, ale są też Osoby z którymi znam się (na razie!!!) tylko z krótkich maili i esemesów. Bardzo żałuję, że nie mam chwilowo czasu zatrzymać się przy każdej z Nich dłużej, zapytać po prostu Jak tam? Co słychać? Słyszałeś że VOO VOO nagrywa nową płytę? Wiesz że Jason Kidd przeszedł do Nowego Yorku?, ale myślę, że to nic straconego. A może zrobimy kiedyś jakieś ognisko? ;-) Na razie dziękuję wszystkim piosenką: Flota Zjednoczonych Sił  i proszę o jeszcze dwa dni wyrozumiałości ;) Bo ciągle ... Ma ktoś może przedłużacz 60 metrowy pożyczyć na 3,5 h? ;-)

wtorek, 10 lipca 2012

Igrzyska czas zacząć!


W najbliższy czwartek 12 lipca na warszawskiej Pradze na pacu przy ulicy Brzeskiej odbędzie się jedyna w swoim rodzaju podwórkowa olimpiada. Startujemy o 17.00. 
Trzeba być i trzeba wziąć udział!
Zapraszamy!
Podium, medale i duch olimpijski już czekają.



poniedziałek, 9 lipca 2012

Dzień dziesiąty: chillout ;-)

Dawno, dawno temu zupełnie nieznany Surfer z San Diego stał się szczęśliwym posiadaczem kasety magnetofonowej. Jednej. Podarował mu ją kumpel od koszykówki, chociaż wagę akurat tej informacji doceni jedynie Marcin G., który przed wyjazdem tutaj zrzucił mi na dysk 22,1GB meczy NBA (Słuchaj, a może akurat będziesz się w tej Warszawie nudził ....). Na taśmie było nagrane demo z muzyką zupełnie nieznanego zespołu. Sandiegończyk słuchał jej przez całą noc a potem (oddając głos bohaterowi): A rano zamiast pójść spać wziąłem deskę surfingową i pomknąłem nad ocean. To było fantastyczne uczucie, kombinacja braku snu, ekscytacji kontaktu z wodą i muzyki zalewającej głowę. Wyszedłem z wody, polazłem do chaty na plaży w której mieszkałem i z miejsca napisałem trzy kawałki. Kiedy pisałem moje stopy były mokre i wciąż oblepione piaskiem. Tym sposobem powstały Alive, Once i Footsteps. Chwilę potem powstał Pearl Jam ;)
http://www.youtube.com/watch?v=qM0zINtulhM
Będąc szczery, muszę przyznać że po prostu uwielbiam tą historię ;) Ale też myślę, że niedziela była akurat tym dniem, kiedy wszystko w głowie zaczęło się składać. I duży w tym udział Pani Magdy, Pani Michaliny i Pana Jana (wszystkich Kozińskich), którzy mnie odwiedzili ;-)
***
Jednym z częstych pytań jakie tutaj słyszę jest: A co na to Twoja Rodzina? Wiesz, wyjeżdżasz na dwa tygodnie ... A ja na to niezmiennie odpowiadam: Moja Rodzina jest po mojej stronie. I super ;-)


                                            Pani Michalina i Pan Jan

niedziela, 8 lipca 2012

Dzień dziewiąty, poznaję Seniorów

Podczas jednego ze spotkań, na które zresztą istnieje zapewne jakieś profesjonalne określenie (ciągle mnie bawi np. meeting w sprawie eventu ;-) dobrze być na średnio-kiepskim poziomie ...) przypomniałem sobie, o co chciałem zapytać. Bo jak się tak jeździ po tej Warszawie z miejsca A do miejsca B, a upał niemiłosierny, tramwaje atakują, ludzie się spieszą i na dodatek głośno, to różne myśli szybko wpadają, ale i wypadają z głowy. Na szczęście też nieraz wracają:
Pan Marcin Chce Się Jeszcze Czegoś Dowiedzieć: Marta, słuchaj, czemu u Was tak dużo rzeczy z tymi Seniorami ...? Ja nie wiem, ja bym chyba nie mógł ... Nie, no jasne, miejsce w autobusie staram się ustąpić, czasami w muzeum grzecznie porozmawiać, podejrzewam też, że te emerytury faktycznie mają niewysokie ...Pani Marta Z Uśmiechem Lekko Ironicznym: To fajnie, że w sobotę jedziesz do Otwocka. Zobaczysz, porozmawiasz i się przekonasz ...Tak naprawdę wystarczyło mi pierwsze 37 minut wśród ludzi z programu Seniorzy w akcji  Kiedy Pani Doktor z Wrocławia, przy pomocy słów (mówi szybciej niż ja), gestykulacji (macha rękoma więcej niż ja), prezentacji multimedialnej (ja tak zawodowej jeszcze nigdy nie miałem) zasypała nas wszystkich informacjami o tym co robi .... Pomyślałem sobie zaraz: Hej jacy znowu Seniorzy? Przecież nie decyduje o tym data w dowodzie osobistym! Ja znam wśród rówieśników mentalnie starszych od Niej! Za chwilę zresztą leżałem już na łopatkach, kiedy poznałem Panią zajmującą się rapem, Pana który robi niesamowite kilometry na rowerze ... Rewelacyjne doświadczenie.
Nie zdążyłem zapytać Seniorów jak tam u nich z Pearl Jamem, ale wcale bym się nie zdziwił jakby znali dobrze wszystkie płyty. Dlatego próbowałbym ich zaskoczyć coverem: http://www.youtube.com/watch?v=TWuGdFnucIo
A jutro dzień ... rodzinny ;-)


sobota, 7 lipca 2012

Dzień ósmy, czyli każdy może zostać baronem. Baronem Pierre de Coubertin ;)


Może stadion będzie trochę inny od tego w Londynie. Może też zawodnicy nieco mniejsi. Wielogodzinnych transmisji telewizyjnych na żywo również nie przewidujemy, podobnie jak zakładów bukmacherskich i pięknych dresów ze znakiem firm na litery N, A lub P. Na pewno jednak chcemy zachować to co najważniejsze, czyli ideę Pana Barona (ale nie Piotra z Trójki, innego): Istotą igrzysk nie jest zwyciężyć, ale wziąć udział. Nie musisz wygrać, bylebyś walczył dobrze. I chcemy jeszcze po prostu fajnie się bawić.Chociaż ...
Ostrzegam wszystkich: kiedyś byłem naprawdę dobry w kapsle ;) W wakacje, kiedy tylko pogoda na to pozwalała, zbieraliśmy się na podwórku w większym gronie i odtwarzaliśmy Wyścig Pokoju. Rysowaliśmy trasy na chodniku pod blokiem lub szuraliśmy stopami w okolicy piaskownicy. W tym samym czasie Dżamolidin Abdużaparow nie dawał żadnych szans rywalom z NRD. Wiadomo było, że najlepsi kolarze powstają przez wielogodzinne szlifowanie kapsla o chodnik (poślizg), specjalne zagięcia (aerodynamika i opory powietrza), koszulki z flag wyciętych w ukryciu z Encyklopedii Popularnej PWN w bibliotece (design), z nazwiskiem naniesionym czarnym atramentem. Próbowaliście kiedyś napisać nazwisko Abdużaparow, Suchoruczenkow, Zagretdinow na polu o średnicy 2 cm? Nam też się nigdy nie udawało i pewnie tylko dlatego zawsze rządził Niemiec Uwe Raab. Było ... inaczej. Chyba lepiej.
***
Teledysk w duchu rowerowym:http://www.youtube.com/watch?v=-vVDyceJurM
A na zdjęciu Najładniejszy Rower Świata na wycieczce w Warszawi
e:

 

piątek, 6 lipca 2012

Dzień siódmy, czyli trochę filmowo

Zupełnie nie mam już czasu na pisanie bloga. Nie wyrabiam się z wszystkimi mailami, telefonami i ciągłym zastanawianiem się o czym jeszcze zapomniałem. Mimo wszystko zdań kilka, bo umowa to jednak umowa ;) A jak mówi Ksiądz Adam w "Weselu" Pana Smarzowskiego: Nieładnie, nieładnie, to ja tutaj za Wiesława poręczenie daję, a Wiesław nie chce dotrzymać umowy. Niehonorowo. Pamiętacie co potem działo się z Wiesławem? ;) Ale też wszystkim dwóm fanom tej radosnej twórczości mówię od razu, że jeśli coś nie wyjdzie, to wyłącznie przez Was. Bo ja na przykład powinienem szukać teraz we stolycy dzidżeja, najlepiej takiego który ma wielkie zacięcie społecznikowskie, wolne popołudnie w najbliższy czwartek i lubi element ryzyka (jednak impreza na Brzeskiej ;-)) No niech już będzie, nie róbmy z tego komunikatów podprogowych. Zna ktoś takiego śmiałka?
A w dniu wczorajszym kolejna wizja lokalna na Starej Pradze, tym razem z Przewodnikiem (dzięki Tomek!). Rajd po podwórkach daje trochę do myślenia, nie mówiąc już o tym że naprawdę można się zgubić. I mimo wszystko inaczej jak na filmie: http://www.youtube.com/watch?v=nGnk0VqPF_k&feature=related. Niemniej próbujemy dalej z entuzjazmem i wszystkich zainteresowanych próbą sił własnych w grze w kapsle, cymbergaja, szczura i jeszcze kilku innych, zapraszamy 12 lipca, od godziny 17.00.
***
I jeszcze sprytne nawiązanie do tego że zostałem scenarzystą .... Zostałem scenarzystą ;) czyli scenariusz imprezy gotowy.



(zdjęcie: http://www.shapes.pl/)

czwartek, 5 lipca 2012

Dzień szósty i coming out

Hej, co z Wami?! Nagle okazuje się, że zamiast tradycyjnie zadzwonić, napisać maila czytacie bloga ... ;-) Ale skoro wolicie publicznie, niech już tak będzie. Pora na wyjście z szafy i kilka słów o tym po co tutaj przyjechałem. Bo poznawanie po drodze mnóstwa ciekawych osób, rozmowa z nimi na tematy, które gdzieś tam w środku we mnie siedzą to rzecz jedna. Ale jest też myśl (urzędowo przez niektórych nazywany projektem), która każdego dnia nabiera realniejszych kształtów i która 12 lipca ma znaleźć swój finał. Co ciekawe, w przypadku akurat tego pomysłu mogę również podać dokładny moment w którym wpadł mi do głowy. Był to bowiem piątek, 1 czerwca 2012 roku, godzina 16:11. Pan Marcin wrócił właśnie z pracy do domu, gdzie przywitał go entuzjazm sześciolatka, z którym zbieżność nazwiska jest nieprzypadkowa: 

Pan Jan Głosem Uniesionym ze Szczęścia: Tata, patrz, konsolę od Dziadka na Dzień Dziecka dostałem! 120 gier!
Pan Marcin Głosem Zrezygnowanym: No super. W co grasz teraz?
Pan Jan Wciąż Z Niegasnącym Uśmiechem: W kamień, nożyce, papier…
No nieźle. Prosta gra do której kiedyś wystarczały dłonie została przerobiona na piksele.... Zacząłem szukać w głowie innych, w które bawiliśmy się na podwórku. Było ich przecież mnóstwo: kapsle, cegiełka, bierki, chłopek ... I pomyślałem że fajnie może byłoby je odświeżyć, przypomnieć, bo miały swój niepowtarzalny klimat, nie wymagały wielkich nakładów finansowych a jednocześnie niezwykle nas integrowały. Więc przewijając szybko opowieść ponad miesiąc do przodu (przycisk FF na pilocie) jestem teraz tutaj i korzystając z bogatej infrastruktury stolicy (coś z tym Stadionem Narodowym trzeba przecież teraz zrobić!) przygotowuję olimpiadę gier podwórkowych ;-) Na zdjęciach trybuny A,B,C mojego (dziś będę wiedział na pewno) stadionu ;)

                                           zdjęcia: Marcin Koziński
                                Trybuna A
                                Trybuna B
                                Trybuna C
***
Z kronikarskiego obowiązku, ale też ze z ogromną przyjemnością jeszcze tylko powiem, że wczoraj po drugiej stronie Wisły miałem okazję do dwóch fajnych spotkań. Najpierw z Kasią  z Centrum Cyfrowego (pomóżcie Jej może z tymi zabytkami, co? Ona przecież robi to dla nas wszystkich www.otwartezabytki.pl), a chwilę potem Gosia ze Studia Teatralnego Koło pokazała mi całe wielkie Soho . I wcale nie chodzi o bar sushi, ale może jakiś pomysł na Węglówkę? A już tak całkiem na koniec to sprawdziłem trasę polecaną przez Biuro Turystyczne Vavamuffin http://www.youtube.com/watch?v=Nh0S_0vn63M Streetartowo malownicza.

środa, 4 lipca 2012

Dzień piąty, na sportowo

Rano niewielki timeout, czyli kilka chwil na sprawy pozawarszawskie. Trzymając się terminologi sportowej mogę na ten moment uznać, że: a) część maili awansowała nareszcie do ekstraklasy, czyli przeszła drogę od Wersji roboczych do Wysłanych; b) niektóre pomysły dostały jeszcze raz szansę na powstanie z ławki rezerwowych, c) transfery pozytywnej energii z życzliwymi mi kibicami zostały przeprowadzane na zasadach wymiany, bez oddawania dodatkowych picków w drafcie ;) W tym ostatnim punkcie, mówiąc już tak bardzo wprost, jeszcze raz wszystkim dziękuję za bezinteresowne wsparcie i dobre słowa.
Po południu mecz z reprezentacją Muzeum Historii Żydów Polskich, w skład której weszli Łukasz Adamski zajmujący się ekspozycją stałą, oraz Kamila Dąbrowska z działu programowo-edukacyjnego. Myślę, że gdybym miał kiedyś ambicje budowania zupełnie nowego muzeum, zaczął bym od rozmowy z takimi właśnie ludźmi. Grają w Muzealnej Lidze Mistrzów, zbierają mnóstwo doświadczeń, a do tego chętnie się dzielą informacjami z taktyki, techniki, przygotowania kondycyjnego ;-)
W międzyczasie Najładniejszy Rower Świata doznaje kontuzji koła przedniego, ale w miarę szybko udaje się opanować sytuację. Wieczorem jeszcze zabieram go na krótki rozruch, a od jutra wracamy do gry. I znów uruchamiamy wyobraźnię: http://www.youtube.com/watch?v=lzB_MGW0K38
***

Nadworny Fotograf jest właśnie w drodze na Open'era ;-) więc jeżeli chodzi o obrazki zmieniamy nieco formułę.

wtorek, 3 lipca 2012

Dzień czwarty, czyli kilka rzeczy w nawiasie


Na wszelki wypadek sprawdziłem rano w słowniku czy dobrze rozumiem słowo pomysł. I nagle okazało się, że nie jest to jednak ta myśl na którą wpadam czasami machając nogami na murku, przeglądając kolejne strony internetowe czy rozmawiając z kimś mądrzejszym. Przynajmniej nie tylko, bo według książkowej definicji to: twórcza idea zawierająca projekt działania. Nagle do mnie dotarło. Hej, przecież ja mam projekt! Hej, przecież trzeba zacząć w końcu działać! Hej, przecież zostało tylko dziesięć dni! Więc na rower i po pomoc.
(Tak na marginesie ... albo może w nawiasie. Wiem już czemu wszyscy narzekają na te odległości w Warszawie.)
Najpierw do Marty, która jest moim własnym odpowiednikiem Vincente del Bosque (porównanie do najlepszego coacha świata Jose Mourinho już dawno obiecałem komuś innemu, ale trener Mistrzów Europy też się zna na swoim fachu ;-)) Myślę, że zależy Jej bym się dowiedział czego tak naprawdę chcę i sam jestem ciekawy czy to się uda. Potem na moment do Karoliny (na szczęście dwa pokoje dalej), która jak się okazuje zna wszystkich, a skoro na dodatek akurat z nimi dziś spotyka to chętnie zapyta. Za chwilę (a chwila tutaj to około 40 minut jazdy z nosem w mapie) spotkanie z Magdą ze Stowarzyszenia Barwy Kultury i znowu wiem trochę więcej. Bardzo fajnie to działa ;) A po południu jeszcze Adam ...
Będzie oficjalnie. Bardzo dziękuję zespołowi Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę", że nie schowali Go przede mną do samego końca. Przecież On wie naprawdę wszystko o grach podwórkowych;) A przede wszystkim to właśnie On w ciągu trzech minut nauczył mnie forehandu we frisbee! Na filmie ten z brodą to ja: http://www.youtube.com/watch?v=xwEorvzSiJY
                                zdjęcia: Kinga Michalska


poniedziałek, 2 lipca 2012

Dzień trzeci, czyli zacznę od końca


Dałem się namówić i wieczorem wyruszyłem obejrzeć mecz w strefie kibica. Strasznie rozczarowujące doświadczenie. Po pierwsze okazało się, że Mój Serdeczny Przyjaciel mnie oszukał i w finale nie gra jednak Jamajka. W związku z tym, pod znakiem znakiem zapytania postawiło to sens zakupu stosownego szalika, czapeczki, koszulki i wuwuzeli. Po wtóre, kiedy już z komentarza Pana Szpakowskiego zorientowałem się że w niebieskich to Włosi, zacząłem szukać na boisku Roberto Baggio. Pan Z Wąsem stojący obok wytłumaczył mi, że ten akurat skończył karierę z dziesięć lat temu. Kiedy próbowałem podjąć temat błyskotliwym: Tak? A Buffon jeszcze gra ..., w mało kulturalny sposób kazał mi odejść. Po trzecie oczywiście zaczęło padać, a na koniec już tradycyjnie i tak wygrali Hiszpanie. Po cholerę w ogóle robić takie mistrzostwa?!

Powinienem jednak wiedzieć, że tak się skończy, bo dzień przebiegał wyjątkowo udanie. Najpierw rano poznałem wreszcie Izę Rutkowską i Jej Fundację Form i Kształtów  Bardzo fajna, ciepła osoba z głową pełną pomysłów, która mówi tylko trochę wolniej ode mnie ;-) W sumie miałbym o Niej takie same dobre zdanie, nawet gdybym nie dostał prezentu, czyli butelki z wyprzedaży z tektury falistej ;-) (nie pytajcie co w środku ...). Cieszę się, że mogłem też chwilę porozmawiać o projekcie, z którym tutaj przyjechałem.
                                          zdjęcia: Kinga Michalska

Potem widziałem się z Kasią, która jest streetworkerem, pracuje z dzieciakami i zna warszawskie podwórka jak własną kieszeń. A w dotarciu na spotkanie nie przeszkodził Jej nawet warszafski ... grad. Dzięki raz jeszcze, do podziękowań dołączam kartę muzyczną: http://www.youtube.com/watch?v=pk0wo0YvmBM&feature=player_embedded#!
A tak bez mrużenia oka, całkiem na poważnie, polecam wszystkim Zbliżenia Teatru Tańca Zawirowania http://www.youtube.com/watch?v=S8HUe5KQyz4 Ja już poznałem, zachwyciłem się i jeszcze trochę nad tym myślę.