wtorek, 3 lipca 2012

Dzień czwarty, czyli kilka rzeczy w nawiasie


Na wszelki wypadek sprawdziłem rano w słowniku czy dobrze rozumiem słowo pomysł. I nagle okazało się, że nie jest to jednak ta myśl na którą wpadam czasami machając nogami na murku, przeglądając kolejne strony internetowe czy rozmawiając z kimś mądrzejszym. Przynajmniej nie tylko, bo według książkowej definicji to: twórcza idea zawierająca projekt działania. Nagle do mnie dotarło. Hej, przecież ja mam projekt! Hej, przecież trzeba zacząć w końcu działać! Hej, przecież zostało tylko dziesięć dni! Więc na rower i po pomoc.
(Tak na marginesie ... albo może w nawiasie. Wiem już czemu wszyscy narzekają na te odległości w Warszawie.)
Najpierw do Marty, która jest moim własnym odpowiednikiem Vincente del Bosque (porównanie do najlepszego coacha świata Jose Mourinho już dawno obiecałem komuś innemu, ale trener Mistrzów Europy też się zna na swoim fachu ;-)) Myślę, że zależy Jej bym się dowiedział czego tak naprawdę chcę i sam jestem ciekawy czy to się uda. Potem na moment do Karoliny (na szczęście dwa pokoje dalej), która jak się okazuje zna wszystkich, a skoro na dodatek akurat z nimi dziś spotyka to chętnie zapyta. Za chwilę (a chwila tutaj to około 40 minut jazdy z nosem w mapie) spotkanie z Magdą ze Stowarzyszenia Barwy Kultury i znowu wiem trochę więcej. Bardzo fajnie to działa ;) A po południu jeszcze Adam ...
Będzie oficjalnie. Bardzo dziękuję zespołowi Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę", że nie schowali Go przede mną do samego końca. Przecież On wie naprawdę wszystko o grach podwórkowych;) A przede wszystkim to właśnie On w ciągu trzech minut nauczył mnie forehandu we frisbee! Na filmie ten z brodą to ja: http://www.youtube.com/watch?v=xwEorvzSiJY
                                zdjęcia: Kinga Michalska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz