wtorek, 29 października 2013

Dzień piętnasty - środa

Odjazd

Dziś rano udałem się na ostatni spacer po Saskiej Kępie w ramach mojego pobytu w Warszawie. Jest to rzeczywiście miłe miejsce. Oswoiłem je, oswoiłem też stadion, który stanowił, przez prawie dwa tygodnie, znaczący element mojego widoku za oknem. Zobaczyłem go z drugiej strony. Do tej pory nie byłem zbyt wielkim fanem tego obiektu i w pewnym sensie dalej nim nie jestem. Mimo wszystko, od teraz to jest mój stadion, widziany od drugiej strony, a nie jak do tej pory jedynie przejazdem, od strony torów.
Teraz siedzę w pociągu, który jedzie do Białegostoku. Ostatnie dwa tygodnie były niesamowitym doświadczeniem, które nauczyło mnie konsekwencji i realizowania, wyznaczonych przez siebie założeń. Zobaczyłem jak ważne jest dobranie odpowiedniego zespołu do pracy. Spotkania z wieloma osobami oraz refleksja nad własnym projektem, zainspirowały mnie do wielu nowych pomysłów, które chciałbym zrealizować w przyszłości.

Przed chwilą jeszcze spacerowałem z Karoliną Plutą, która koordynowała projekt Animator in Residence i rozmawialiśmy o tym jak się czuję i co zabieram ze sobą. Najważniejsze, co zabieram, to pewność siebie
i spokój.
Udało mi się poradzić w nowej, nieznanej sytuacji. Byłem wyjęty z kontekstu, ale potrafiłem zbudować pewien kontekst.
Poczułem się częścią „ę”. Ale odjazd…


Dzień czternasty - wtorek

Chcieć, to móc

To był dzień podsumowań, zbierania faktur i załatwiania wszelkich niezbędnych formalności, ale nie tylko. Na sam koniec mojego pobytu, miałem możliwość spotkania niezwykłej osoby, Hanny Nowak-Radziejowskiej, pełniącej od pół roku funkcję kierowniczki Muzeum Woli, oddziału Muzeum Historycznego
m.st.Warszawy. Oprócz pracy w Muzeum Woli, miała ona do tej pory cały szereg doświadczeń w różnych instytucjach takich jak Muzeum Powstania Warszawskiego, Domu Spotkań z Historią czy Centrum Nauki Kopernik. Jej energia i cała masa pomysłów, którą chce wcielać w życie w swoich projektach i działaniach, jest bardzo inspirująca. Podsumowaniem dzisiejszego dnia jest dla mnie hasło: chcieć, to móc. I tak, do tej pory nieco zapomniane Muzeum Woli ma szansę dzięki pomysłom Hanny, stać się nowoczesną instytucją, rodzajem laboratorium miasta, w którym opowiada się historię poprzez konkretne osoby i gdzie najistotniejsi są ludzie. Muzeum Woli będzie dążyło do stania się muzeum partycypacyjnym, które jest tworzone wspólnie przez mieszkańców i mieszkanki Woli oraz całej Warszawy.


Dzień trzynasty - poniedziałek

Łikendowe działania okazały się bułką z masłem. Dzisiejszy poniedziałkowy poranek, był poważnym wyzwaniem. Ludzie pędzący do pracy, szkoły i innych ważnych miejsc, nie mieli zbyt wiele czasu i chęci, żeby zastanawiać się nad przyszłością Saskiej Kępy. Niektóre osoby straszyły nas armagedonem inne obiecywały, że za sto lat będziemy żyć w raju na Ziemi, większość jednak nie była zainteresowana włączeniem się do akcji. Nie tracąc wiary w nasze działania nowy zespół badawczo-animacyjny, ruszył na podbój Saskiej Kępy, zmieniając kilkukrotnie lokalizację. Ostatecznie udało się przekonać parę osób do podzielenia się swoimi wizjami, a na koniec, po raz pierwszy od trzech dni, wyjrzało słońce. Akcja zakończona. Teraz tylko trzeba zebrać cały materiał filmowo-dźwiękowo-fotograficzny do kupy i zaprezentować światu.

Skończyliśmy po 11.00. Reszta dnia była teoretycznie wolna, chociaż czekało mnie jeszcze sporo pracy biurowej. Dopiero wieczorem pozwoliłem sobie na chwilę relaksu. Wybrałem się na dwa wernisaże. Pierwszy był otwarciem wystawy prac Iva Nikicia „Co się stało, to się (nie)odstanie” w Centrum Sztuki Współczesnej Zamku Ujazdowskim, drugi to otwarcie wystawy zbiorowej „Domy srebrne jak namioty” w Zachęcie, poświęconej tematyce Romów i Romek, ukazującej stereotypy, dotyczące tej grupy etnicznej
oraz pró
bom 
odcinania się od tych stereotypów.




Dzień dwunasty - niedziela

Powrót do przyszłości

Pamiętacie film „Powrót do przyszłości”? Kiedy byłem mały myślałem, że w tytule jest błąd i że powinno być „Powrót do PRZESZŁOŚCI”, no bo jak można wrócić do przyszłości, skoro się jeszcze nie wydarzyła. Moja łikendowa akcja, uświadomiła mi, że do przyszłości można wracać i nawet warto to robić. Większość osób, z którymi rozmawiałem podczas działania „Patrz! w_przyszłość”, nie zastanawiała się do tej pory nad daleką przyszłością. Po co, skoro nas już nie będzie? Ale tak naprawdę nie wiemy
,
jak potoczą się losy ludzkości. Nie wiadomo jaką granicę może osiągnąć długość życia ludzkiego. Nie wiadomo czy ciało nie będzie mogło być zastąpione bardziej trwałym urządzeniem, do którego przegramy, niczym oprogramowanie, naszą świadomość. Ale nawet jeśli nas już nie będzie, to prawdopodobnie będą inni ludzie, mieszkający w tych samych miejscach, co my. Jak będzie wyglądał ich świat?

Dziś z rana nieco zmieniony zespół, wyruszył na Targ Dobrego Jedzenia, który odbywa się co tydzień przy klubokawiarni OSP Saska Kępa. Ustawiliśmy się między straganami i kontynuowaliśmy rozmowy. W futurałce zmieniła się wizja, wczoraj dotyczyła Parku Skaryszewskiego, dziś ukazywała zmiany na skrzyżowaniu ulic Międzynarodowej i Walecznych. Za sto lat będzie mieściło się tu coś, co przypomina tunel lub oko, ale co to właściwie będzie? Większość osób dostrzegło w tym tunelu metro… Więcej szczegółów nie zdradzę. Podsumuję to końcowym fotokastem. A na raziedo jutra.




Dzień jedenasty - sobota



No i poszło. Początkowo akcja miała się odbyć o 12.00. Plany te pokrzyżował nam deszcz, który od 10.00 zaczął delikatnie siąpić. Przekładamy na 15.00! – zapadła decyzja po konsultacjach z całym zespołem futorologicznym, czyli Agnieszką Gójską, Joanną Świstak i Martą Mróz. Okazało się to dobrym ruchem, bo
po południu było już nieco ładniej. Spotkaliśmy się przy Rondzie Waszyngtona. Ale co to? Brakuje oświadczenia dotyczącego wykorzystywania wizerunku i głosu osób, biorących udział w naszych działaniach. Co prawda dziś z rana drukowałem je jeszcze w punkcie ksero, ale prawdopodobnie, nie wziąłem go stamtąd. Jak na złość jest sobota, godz. 15.00 i nigdzie w pobliżu nie ma żadnego miejsca, gdzie można wydrukować kolejny egzemplarz. Nie ma rady, musimy przepisać tekst ręcznie. W tym czasie nasze urządzenie, stojące koło pomnika Waszyngtona, przyciągało uwagę przechodzących osób. Niektóre z nich zerkały podejrzliwie, inne podchodziły i próbowały zajrzeć w wizjer futurałki. Coś się zaczęło dziać. Ale była to dopiero rozgrzewka. Naszym miejscem docelowym miał być Park Skaryszewski. Przenieśliśmy się tam, rozstawiliśmy nasz wehikuł i zaczęła się akcja „Patrz! w_przyszłość”,
która polegała na rozmawianiu z ludźmi o tym, jak wyobrażają sobie świat za sto lat. Jednocześnie prezentowaliśmy wizję takiego świata w futurałce. Pierwsze koty za płoty. Oto mini-fotorelacja z tego działania.


poniedziałek, 28 października 2013

Dzień dziesiąty - piątek


Futurałka
Czasu coraz mniej, a działanie, które będę realizował już za chwilę. Mam już nazwę swojego mini-projektu: "Patrz! w_przyszlość". Większość piątku upłynęła mi na konstruowaniu wehikułu przenoszącego do przyszłości, czyli futurałki. Będzie w niej można zobaczyć, jak świat wokół nas zmieni się za 100 lat. Musiałem jeszcze tylko zrobić niezbędne zakupy, aby móc dopiąć wszystko na ostatni guzik. Udałem się do różnych sklepów, m.in. do takiego z tkaninami włoskimi, gdzie nabyłem materiał w kolorze magenta wpadająca w fiolet. Był to jeden z ważniejszych elementów, potrzebnych mi do zbudowania tego skomplikowanego technicznie urządzenia, jakim futurałka bez wątpienia jest.
Ważnym punktem dzisiejszego dnia było też spotkanie z Anną Desponds, kuratorką, producentką, animatorką, koordynatorką festiwalu Planet Doc Film Festival. Spotkaliśmy się w Kordegardzie, galerii znajdującej się naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego, w której Anna realizowała projekt "Kultura na wynos" wychodząc z różnymi działaniami w przestrzeń miejską.

Wyjątkowo pojechałem dziś do "ę" mostem Łazienkowskim, przeżycie było niezbyt miłe, bo musiałem kilka razy nosić rower po schodach, ale widok na Warszawę z tego miejsca jest naprawdę piękny, jak widać na dołączonym obrazku.

Dzień dziewiąty - czwartek


Żydzi polscy
Na dobry początek dnia zawsze najlepszy jest spacer po parku. Realizując ten postulat wybrałem się na spacer po Parku Skaryszewskim z moją przewodniczką po Saskiej Kępie Katarzyną Kazimierowską. Opowiedziała mi jeszcze kilka faktów z życia tej części miasta.
Dokładnie w południe znalazłem się w Muzeum Historii Żydów Polskich, w którym spotkałem się z Piotrem Kowalikiem z działu edukacji. Rozmawialiśmy przede wszystkim o współpracy Muzeum z lokalną społecznością i edukacji antydyskryminacyjnej, która, obok historii i kultury żydowskiej oraz tematyki związanej z judaizmem jest jednym z głównych obszarów, na których skupia się ta instytucja. Po rozmowie chciałem obejrzeć wystawę czasową (stała ekspozycja będzie dostępna dopiero w przyszłym roku), niestety akurat trafiłem na zmianę ekspozycji. Nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre, pani w informacji zaprosiła mnie na zwiedzanie budynku z przewodnikiem, które miało zacząć się za 15 minut. Budynek sam w sobie jest dziełem sztuki, zaprojektowanym przez fińską pracownię architektoniczną Lahdelma & Mahlamäki Oy z Finlandii. Jest to metafora rozstępującej się wody lub płynącej arki lub też symbolizuje wyrwę w historii Żydów polskich, czyli holokaustu. Budynek jest minimalistyczny, znajduje się w nim dużo światła, które wpada do środka przez wielką podwieszaną szybę. To wielkie okno otwarte jest na park otaczający Muzeum. O tej porze roku to wyjątkowo piękny widok. Oprowadzanie było rzeczywiście wielką frajdą, szczególnie, że na początku byłem jedyną osobą, która na to oprowadzanie przyszła. No ładnie, miałem indywidualne oprowadzanie po Muzeum Historii Żydów Polskich (no prawie indywidualne, bo w międzyczasie dołączyły jeszcze dwie osoby).

Po południu czekała mnie jeszcze seria spotkań w „ę”. Najpierw rozmawiałem z Dorotą Borodaj o projektach, które już się zakończyły, ale wydawały mi się bardzo ciekawe: „Dla tolerancji” i „Tożsamości odzyskane”. Następnie spotkałem się z Karoliną Plutą i Martą Białek-Graczyk omawiając ostatnie techniczne detale działań w ramach mojego projektu. To już pojutrze.

Dzień ósmy - środa

 

Spotkania, spotkania, spotkania…
Z rana natknąłem się na informację w internecie, że dziś mija 77 rocznica urodzin Agnieszki Osieckiej, która przez wiele lat mieszkała na Saskiej Kępie i utożsamiała się z tym miejscem. Jej twórczość była mi kiedyś dość bliska, więc postanowiłem, że wybiorę się na spotkanie z Osiecką przed wszystkimi innymi, zaplanowanymi na dziś, spotkaniami. Nie jestem zbyt wielkim fanem różnego typu ławeczek czy innych stolików ze znanymi osobami, ale jak się okazuje, mogą się czasem przydać, kiedy na przykład prowadzi się bloga. Poszedłem na ulicę Francuską, gdzie stoi stolik, a przy stoliku siedzi Agnieszka Osiecka, zrobiłem zdjęcie, wsiadłem na rower i ruszyłem na spotkanie z Iza Rutkowską, założycielką Fundacji Form i Kształtów, autorką i kuratorką wielu działań twórczych, ostatnio projektu Przytulanka.
Było to niezwykle inspirujące spotkanie, dzięki któremu mogłem doprecyzować swój mini-projekt. Po wczorajszym spotkaniu z Martą zdecydowałem, że trzonem mojego działania będzie jakiś obiekt, który zachęci ludzi do tego, żeby podzielili się ze mną swoimi refleksjami dotyczącymi przyszłości. Iza wydawała się idealną specjalistką od obiektów, dzięki jej pomysłowi powstał np. wielki miś, „wędrujący” po Warszawie czy zminiaturyzowane zabytki, które można było zabrać ze sobą na urlop.
Przed południem wróciłem na Saską, gdzie poznałem pozytywnie nakręconą Annę Płachecką, animatorkę kultury ze Stowarzyszenia Katedra Kultury, działającą na Targówku i Bródnie. Jest ona współtwórczynią projektów „Majówka Targówka” i „Interwencje osiedlowe”. Ona i jej koleżanka Julia Biczysko wywołały twórczy ferment na podwórkach, który zbliżył do siebie mieszkanki i mieszkańców, dając im szansę wspólnych działań: malowania, nagrywania zawołań podwórkowych, oswajania przestrzeni itp. Poza tym znaleźliśmy z Anią jeszcze jeden wspólny temat. Oboje jaramy się animacją poklatkową, więc rozmowa nieco się przeciągnęła, niemal spóźniłem się na kolejne spotkanie z Katarzyną Bindą w biurze „ę”.
Katarzyna jest jedną z członkiń zespołu zajmującego się projektami seniorskimi w Towarzystwie Inicjatyw Twórczych „ę” i wprowadziła mnie w tajniki projektu badawczego „ZOOM na Uniwersytety Trzeciego Wieku” oraz opowiadała o „Seniorach w Akcji”.

Dzień zakończyłem udziałem w drugim spotkaniu „Migawek”, poświęconym fototożsamości, o której opowiadała dr Iwona Kurz z Zakładu Filmu i Kultury Wizualnej, IKP UW. Uff, co za dzień!

środa, 9 października 2013

Dzień siódmy - wtorek.

Połowa

Zapiski, które zamieszczam na tym blogu są właściwie dziennikiem moich aktywności podczas programu Animator in Residence. Pisanie nie jest jedną z moich ulubionych czynności, a wręcz rzekłbym, że dość męczącą i czasochłonną (średnio 2 godziny na jedną notkę). Dziś, z okazji połowy mojego pobytu w Warszawie, robię sobie wolne i jedynie podsumuję dzień w skrócie:
1. 10.30 – spotkanie z Martą Białek-Graczyk moją couchką w programie AIR
2. 12.00 – spotkanie ze Stanisławem Welbelem i Zofią Dubowską-Grynberg z działu edukacji Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki
3. 13.30 – zwiedzanie wystawy „In God we trust” w Zachęcie
4. 15.00 – spotkanie z Gochą Pawlak pomysłodawczynią i koordynatorką projektu „Warszawa dla początkujących”
5. 19.15 – udział w spotkaniu z cyklu „Literatura stosowana” w Teatrze Studio. Rozmowa z Joanną Bator (laureatką nagrody NIKE 2013), Przemysławem Czaplińskim i Janem Gondowiczem (jurorami tego konkursu) na temat „Czy nagrody literackie powinny zostać zlikwidowane?”

6. Oprócz tego spotkałem dziś przypadkowo w sumie trzy znajome osoby, co potwierdza moją wczorajszą tezę.

wtorek, 8 października 2013

Dzień szósty - poniedziałek.



Mam szczęście (jestem optymistą)

Zawsze uważałem, że Białystok, w którym mieszkam, jest mały, ale właściwie, to cały świat jest mały, Warszawa również. Udałem się dziś na warsztaty dla edukatorów i edukatorek do Muzeum Łazienki Królewskie, na których zupełnie niespodziewanie spotkałem swoją znajomą Asję Michnicką. Poznałem ją rok temu i od tego czasu się nie widzieliśmy. Nie było niestety zbyt dużo czasu, żeby pogadać, bo zbyt dużo się działo. Na warsztatach było około 20 osób, które przez prawie 2,5 godziny robiły dużo twórczego hałasu i zamieszania we wnętrzach letniej rezydencji króla Stanisława Augusta. Jednym z zadań podczas zajęć było określanie swoich predyspozycji miękkich, czyli takich, które nie są konkretnymi umiejętnościami. Ja dostrzegłem u siebie bycie szczęściarzem. Mam szczęście, bo w końcu przyjechałem na 2 tygodnie do Warszawy, gdzie doświadczam wielu nowych rzeczy, spotykam inspirujące osoby i uczestniczę w ciekawych wydarzeniach. Nawet z pogodą mi się poszczęściło, jest dość ciepło i nie pada.

Przed warsztatami znalazły dla mnie czas dwie dziewczyny z Ośrodka Edukacji Muzeum Agata Pietrzyk, oficjalnie pełniąca funkcję koordynatorki programu „Wolontariat z kulturą!”, a nieoficjalnie zaszczepiająca działania animacyjne w tej instytucji oraz z Małgorzatą Radziwanowską, która odpowiedzialna jest za współpracę z mediami, promocją, PR, sponsoringw ramach działań Ośrodka Edukacji. Łazienki są dobrym przykładem tego, jak świadomie i skutecznie wdrażać pewne elementy animacyjne do swojego programu. 

Na koniec dnia, po raz kolejny podglądałem działania „ę”. Wziąłem udział w spotkaniu „Laboratorium Archipelagu Pokoleń”, który jest kierowany do osób po 50 roku życia i ma na celu stworzenie przestrzeni do zrealizowania przez nie własnych działań animacyjnych. Na spotkaniu poznałem jego uczestniczki, a wcześniej uciąłem krótką pogawędkę z Damianem Kalitą, który koordynuje to działanie.


Po intensywnym dniu, poszedłem na spacer w okolice Starego Miasta z moją koleżanką z Białegostoku, Kasią Czajkowską, fotografką, która od niedawna jest w Warszawie i stawia pierwsze kroki w działalności swojej świeżo założonej firmy.

poniedziałek, 7 października 2013

Dzień piąty - niedziela.


Kierunek Praga


Dziś w domu wysiadł internet, wydawało mi się, że to chwilowe, bo już kilka razy się zdarzało, ale mimo wszystko, żeby nie tracić czasu przeniosłem swoje miejsce pracy do pobliskiej Kępa Cafe. Było to o tyle dobrym pomysłem, że nie zjadłem jeszcze śniadania, gdyż moja lodówka zdążyła się już opróżnić, a w kawiarni była szansa na coś do jedzenia. „Czy macie coś wegańskiego?” zapytałem, „Prawie wszystko mamy wegańskie” usłyszałem odpowiedź, której się nie spodziewałem. Siedząc w kawiarni i spisując dokładnie plan na najbliższy tydzień,
dostrzegłem na ścianie wielki plan Saskiej Kępy. Cały czas dostaję sygnały z otoczenia, że jest to ważny dla mnie kierunek działań.

Po opracowaniu wstępnego harmonogramu swojego projektu, pojechałem na nieodległą Pragę, po której oprowadziła mnie, moja dawno niewidziana znajoma, Magdalena Dietrich.
W ten sposób
, mogłem zobaczyć i poczuć klimat
tej dzielnicy.

W
eszliśmy w kilka bram i widziałem sporo Maryjek w małych kapliczkach, których jest tam niesamowicie dużo (moją ulubioną nazwałem Matką Boską Więzienną). Mimo tak bliskiej odległości od Saskiej Kępy, zupełnie inny świat ze starymi kamienicami, bramami, w których biega mnóstwo dzieciaków. Rozmyślaliśmy z Magdą o przyszłości Pragi, która jest bardzo trudna do przewidzenia. Z pewnością będą prowadzone tam działania rewitalizacyjne, tak jak np. w dawnej Warszawskiej Wytwórni Wódek „Koneser”,
czyli
 kompleksie budynków pofabrycznych
, które
powoli zamienia
się w bardzo eleganckie wielofunkcyjne centrum. Jak
wpłyną takie zmiany na, w większości, niezbyt zamożnych mieszkańców i mieszkanki Pragi
i jaka będzie ich przyszłość?






niedziela, 6 października 2013

Dzień czwarty - sobota.

Dalsze inspiracje

Dziś miałem mniej aktywności niż dotychczas, ale za to dużo inspiracji. Najpierw udałem się do Nowego Teatru, żeby zobaczyć wystawę „Zdjęcie miasta. Fotografia warszawska i praktyki pokrewne”. Właściwie było to oprowadzanie po wystawie, ale jakoś nie mogłem się oprzeć pokusie, żeby opuścić grupę i samodzielnie się po niej oprowadzić. Moją uwagę przykuła praca Dominika Lewińskiego „Czy zamknąłeś dom? Czy włączyłeś alarm?”, która dotyczyła grodzonych osiedli. Wczoraj podczas swojego nocnego spaceru dużo zastanawiałem się nad tym problemem. Natchnęły mnie do tego wielkie płoty przed willami na Saskiej Kępie. Może w przyszłości Saska Kępa stanie się takim jednym wielkim strzeżonym osiedlem? Czy myślicie, że to możliwe?

Najważniejszą rzeczą w Nowym Teatrze okazała się jednak nie wystawa, ale odwiedzenie tamtejszej księgarni, gdzie kupiłem „Ilustrowany atlas architektury Saskiej Kępy” wg koncepcji i projektu Magdaleny Piwowar, z tekstami Grzegorza Piątka i Jarosława Trybusia. W książce tej nie ma płotów! Są za to perełki architektury głównie modernistycznej. Będzie to świetny materiał, do przygotowań mojego projektu.
Po południu spotkałem się z Davidem Zaleskym, projektantem strojów, dizajnerem, grafikiem i interdyscyplinarnym wizjonerem, którego postrzeganie przyszłości okazało się dość zbieżne z moim. David zalał mnie morzem pomysłów, a w wyniku naszej rozmowy przyszła mi myśl, czy sam nie powinienem stworzyć wizji przyszłości dla Saskiej Kępy.

Poza tym odkryłem kolejną wegańską knajpkę, więc coraz bardziej podoba mi się w Warszawie.


Dzień trzeci - piątek.

Moja przyszłość to Saska Kępa

Jak zrealizować jakiekolwiek działanie w miejscu, którego się nie zna? Dopiero teraz dotarło do mnie, że Warszawa jest ogromna i niesamowicie różnorodna, a przede wszystkim nieodkryta (przeze mnie). Jedynym łącznikiem, który wydał mi się ważny, jest miejsce, w którym mieszkam – Saska Kępa. Aż wstyd przyznać ale o Saskiej Kępie niewiele do tej pory wiedziałem. Spotkałem się więc z Katarzyną Kazimierowską, która oprócz tego że mieszka na Saskiej Kępie, jest jej wielką pasjonatką, to przede wszystkim oprowadza po niej grupy w roli przewodniczki i ma na jej temat ogromną wiedzę. Katarzyna załapała bakcyla i zadeklarowała mi swoją pomoc.

Po wczorajszych rozmowach z dziewczynami z „ę” podjąłem decyzję, żeby przenieść ludzi do przyszłości. Aby to zrobić, potrzebuję pomocy kilku kreatywnych osób, które Saską Kępę znają, ale dodatkowo są w stanie wyobrazić sobie, jak będzie wyglądała w przyszłości, jacy będą ludzie, jaka architektura i przede wszystkim czy Saska Kępa w ogóle będzie istniała. Poszukiwania naszych futurologów i futurolożek trwają do poniedziałku. Jeśli znacie kogoś takiego, to podrzucajcie mi pomysły, będę zobowiązany.
Oprócz spotkania z Katarzyną, po południu miałem możliwość poznania Adama Kadenaci z Fundacji na rzecz Wspólnot Lokalnych, który opowiedział mi o swoich działaniach, przede wszystkim o projekcie „Na miejscu” realizowanym na blokowisku na Woli. Adam podpowiedział mi również, z kim warto rozmawiać o moim pomyśle dotyczącym Saskiej Kępy.

Na koniec dnia dołączyłem do grupy „Migawek” czyli seminarium fotograficznego, które organizuje Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”. A potem już tylko wegański burger, rower i do domu.


Na miejscu byłem ok. 22. Zanim wszedłem do mieszkania, pomyślałem: „Hej, chcesz robić działanie na Saskiej Kępie, a oprócz ronda Waszyngtona, nic tu nie widziałeś”. Zawróciłem się na pięcie i udałem na nocną ekspedycję, robiąc fotograficzną inwentaryzację przestrzeni.






piątek, 4 października 2013

Dzień drugi - czwartek.




„ę” od kuchni

No i zaczęło się: jedno spotkanie, drugie spotkanie, trzecie spotkanie a na koniec warsztaty w Fundacji Culture Shock. Oprócz tego udało mi się dziś wkraść na cotygodniowe zebranie „ę” i podejrzeć codzienne życie przy Mokotowskiej 55. Powoli staję się też częścią zespołu, o czym każda kolejna osoba, mi przypomina. Być może to efekt świeżości, ale jestem zachwycony.

Po wczorajszym spotkaniu z Karoliną, plany mojego projektu legły w gruzach, po dzisiejszych spotkaniach z Julką, Zuzą i Martą cały gruz eksplodował, zamienił się w chaos, żeby na koniec skroplić się i zacząć krystalizować.

O wsparcie w krystalizowaniu dba Marta, która jest moją couchką i której celne pytania prowadzą do odpowiedzi, uszczegóławiających, co, po co i jak chcę zrobić. Podczas naszego spotkania Marta powiedziała, że w Warszawie działo się już wszystko i zrealizowano już wszelkie możliwe typy wydarzeń. Nie musiałem długo czekać na potwierdzenie tych słów. Wracając do domu po 22, natknąłem się na jadący na rolkach tłum, który liczył na oko 5000 osób, zajmował jeden pas ruchu i ciągnął się przez cały most Poniatowskiego, który ma z pół kilometra. Wszystko to wśród głośnej muzyki, z obstawą policji i po ciemku... Czy ja zwariowałem?

czwartek, 3 października 2013

Dzień pierwszy - środa.




Chociaż to dopiero początek mojej przygody z „ę” i programem Animator in Residence, to od razu wyznaczyłem sobie zadanie, żeby zobaczyć, jak zakończy się mój pobyt tutaj. Wyglądając przez okno mojego warszawskiego mieszkania, próbowałem dostrzec, jaki będzie efekt tego, co zrobię. Starałem się wyobrazić sobie ostatni dzień pobytu w Warszawie, spojrzeć w przyszłość, która będzie przecież głównym tematem mojego projektu. Na razie jednak, wszystko się jeszcze trochę rozmywa, nie jest do końca ostre. Karolina, która wprowadzała mnie całe dzisiejsze popołudnie w tajniki życia „ę”, zburzyła wizję mojego pomysłu, sprowadzając go z poziomu meta, do poziomu gruntu. Muszę to wszystko teraz odbudować na nowo i przygotować się do jutrzejszego intensywnego dnia. Życzcie mi powodzenia.