czwartek, 5 lipca 2012

Dzień szósty i coming out

Hej, co z Wami?! Nagle okazuje się, że zamiast tradycyjnie zadzwonić, napisać maila czytacie bloga ... ;-) Ale skoro wolicie publicznie, niech już tak będzie. Pora na wyjście z szafy i kilka słów o tym po co tutaj przyjechałem. Bo poznawanie po drodze mnóstwa ciekawych osób, rozmowa z nimi na tematy, które gdzieś tam w środku we mnie siedzą to rzecz jedna. Ale jest też myśl (urzędowo przez niektórych nazywany projektem), która każdego dnia nabiera realniejszych kształtów i która 12 lipca ma znaleźć swój finał. Co ciekawe, w przypadku akurat tego pomysłu mogę również podać dokładny moment w którym wpadł mi do głowy. Był to bowiem piątek, 1 czerwca 2012 roku, godzina 16:11. Pan Marcin wrócił właśnie z pracy do domu, gdzie przywitał go entuzjazm sześciolatka, z którym zbieżność nazwiska jest nieprzypadkowa: 

Pan Jan Głosem Uniesionym ze Szczęścia: Tata, patrz, konsolę od Dziadka na Dzień Dziecka dostałem! 120 gier!
Pan Marcin Głosem Zrezygnowanym: No super. W co grasz teraz?
Pan Jan Wciąż Z Niegasnącym Uśmiechem: W kamień, nożyce, papier…
No nieźle. Prosta gra do której kiedyś wystarczały dłonie została przerobiona na piksele.... Zacząłem szukać w głowie innych, w które bawiliśmy się na podwórku. Było ich przecież mnóstwo: kapsle, cegiełka, bierki, chłopek ... I pomyślałem że fajnie może byłoby je odświeżyć, przypomnieć, bo miały swój niepowtarzalny klimat, nie wymagały wielkich nakładów finansowych a jednocześnie niezwykle nas integrowały. Więc przewijając szybko opowieść ponad miesiąc do przodu (przycisk FF na pilocie) jestem teraz tutaj i korzystając z bogatej infrastruktury stolicy (coś z tym Stadionem Narodowym trzeba przecież teraz zrobić!) przygotowuję olimpiadę gier podwórkowych ;-) Na zdjęciach trybuny A,B,C mojego (dziś będę wiedział na pewno) stadionu ;)

                                           zdjęcia: Marcin Koziński
                                Trybuna A
                                Trybuna B
                                Trybuna C
***
Z kronikarskiego obowiązku, ale też ze z ogromną przyjemnością jeszcze tylko powiem, że wczoraj po drugiej stronie Wisły miałem okazję do dwóch fajnych spotkań. Najpierw z Kasią  z Centrum Cyfrowego (pomóżcie Jej może z tymi zabytkami, co? Ona przecież robi to dla nas wszystkich www.otwartezabytki.pl), a chwilę potem Gosia ze Studia Teatralnego Koło pokazała mi całe wielkie Soho . I wcale nie chodzi o bar sushi, ale może jakiś pomysł na Węglówkę? A już tak całkiem na koniec to sprawdziłem trasę polecaną przez Biuro Turystyczne Vavamuffin http://www.youtube.com/watch?v=Nh0S_0vn63M Streetartowo malownicza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz