poniedziałek, 24 września 2012

Czwartek i piątek. Dzień czternasty i piętnasty i do widzenia się z Państwem :)



Jestem już w pociągu powrotnym do Elbląga. Przechadzając się po warszawskim dworcu centralnym, natknęłam się na budkę fotografa, w której robiłyśmy z Barbarellą zdjęcie do mojej karty miejskiej. Teraz zastanawiam się, jak wygramolę się z pociągu, z bagażem cięższym jakieś 10 kilogramów, ze względu na sterty książek, katalogów i informatorów, które zdążyłam zgromadzić podczas swojej rezydencji. Tymczasem dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Dwa najlepsze od dłuższego czasu tygodnie. Dwa totalnie intensywne i szalone tygodnie. I zaskakujące oczywiście :)

Gwoli podsumowania:
 - pakiety skakankowe szczęśliwie lądują powoli w miejscach swego przeznaczenia :) Wczoraj, czyli w czwartek, w moim „rezydencyjnym” mieszkaniu zorganizowana została mini manufaktura. Dzięki pomocy Aldi, skakanki ucięte zostały bardzo precyzyjnie. Ja zajęłam się nieszczęsnymi naprasowankami na worki. Nieszczęsnymi, ponieważ wczoraj, zanim znalazłam punkt ksero, w którym podjęto się wydruku naprasowanek, odwiedziłam najpierw mniej więcej 10 innych miejsc. Wszędzie nie, wszędzie straszą bajońskimi cenami za naprawę, „w razie czego” :)
Punkt ksero, do którego trafiłam, obsługiwany przez bandę wesołych chłopaków, okazał się miejscem, gdzie WSZYSTKO DA SIĘ ZROBIĆ, mimo iż panuje tam totalny sajgon i praca wre na okrągło :) Panowie są dla siebie złośliwi non stop, jak mniemam, z czystej życzliwości i sympatii wzajemnej dogryzają jeden drugiemu, czasem też dogryzają klientom („Kto tak przygotowuje dokument do druku? No nie...” - to usłyszałam ja). Udało mi się jednak zaskarbić ich względy na głos wypowiedzianym hasłem; „Niezły macie burdel w tym archeo, siostry” :)
W każdym razie – naprasowankami zajmowałam się ja. Całość, czyli pakiet skakankowy prezentuje się wybornie – na potwierdzenie zdjęcia :) Póki co, skakanki rozdysponowane zostały do:
Cafe Kulturalna przy Pałacu Kultury i Nauki, KUCHNI przy ulicy Kopernika, Kafki na Powiślu, klubokawiarni Grawitacja, Kawiarni Ogrody na Mariensztacie. Docelowo znajdą się także w kilku innych miejscach, w tym, być może w Bibliotece Uniwersyteckiej, gdzie Pani trzymała dzisiaj mnie i Basię jakieś 20 minut, aby przedyskutować temat. Skakanki tam zostały, ale oficjalne pismo musi być :) Kilka sztuk pakietów rozdysponuje jeszcze Basia na Pradze oraz Aldi w Centrum.
Padało pytanie: „A co jeśli ktoś będzie chciał ukraść skakankę?” Jak to co? Byłoby spełnieniem moich marzeń, gdyby okazała się ona tak pożądanym przedmiotem :)

- zaczął funkcjonować profil akcji na facebooku oraz blog. Zatem, można nas „przylajkować”, można także obejrzeć skaczące zdjęcia oraz dołożyć swoje na potwierdzenie, że się zaskoczyło.
Okazuje się, że tak naprawdę cała akcja dopiero teraz się zaczyna i dopiero teraz (paradoksalnie, kiedy już wyjechałam i zakończyłam swoją rezydencję), widoczne zaczną być jej ewentualne efekty. Basia będzie starała się monitorować sytuację skakanek w lokalach na bieżąco.

- spotkałam się dzisiaj z Martą na rozmowie podsumowującej projekt. Refleksji jest mnóstwo. Osobiście dla mnie, te dwa tygodnie – z jednej strony wizyty w różnych miejscach i spotkania, z drugiej strony cały proces związany z historią mojej pomarańczowej skakanki, były czasem mnóstwa obserwacji i wniosków na temat własnego sposobu działania, myślenia o pewnych sprawach, zachowania się w pewnych sytuacjach. Dowiedziałam się mnóstwo, a pewne zachowania i sposoby działania na terenie kompletnie mi obcym, „wylazły” jeszcze wyraźniej i tym bardziej dają do myślenia. Nie jestem zadowolona w 100 % ze wszystkiego, co po drodze się zadziało, choć z drugiej strony – takie absolutne zadowolenie ze swoich działań mogłoby być podejrzane. Mam świadomość „słabych punktów” oraz niedociągnięć. Ale na szczęście, tak samo mam świadomość tego, co poszło dobrze. Przede mną jeszcze długa droga do „perfekcyjnego animatora kultury”. Niemniej – dwa tygodnie w „ę” były „szkoleniowym” doświadczeniem najlepszym z tych, jakie do tej pory mi się przytrafiły. Fizycznie pozostał po nich jedynie worek ze skakanką. Natomiast tej liczby wniosków, doświadczeń i inspiracji, których się „nachapałam”, nie pomieści żaden wór!
- Basia odebrała pakiet startowy na warszawski bieg na 10 km. Może zaskoczy nas wszystkich wygraną? :) Powodzenia Barbarello! Tymczasem ja wracam do Elbląga, gdzie już dzisiaj formuje się tajna frakcja wielbicieli pomarańczowej skakanki :) 
 
DZIęKUJę za wszystko!









1 komentarz: